Józef Oleksy (1946-2015) był postacią symboliczną.
Patrząc na niego, na jego drogę życiową, na jego wybory, widzimy
siebie. Widzimy nasze marzenia, nasze rozterki, nasze dylematy, nasze,
nocne Polaków rozmowy toczone na uczelniach, w studenckich klubach,
akademikach, w gronie przyjaciół.
To nasze pokolenie urodzone po koszmarze II wojny światowej było
realistami. Uznawaliśmy, że tamten porządek międzynarodowy, w tamtych
warunkach jest nienaruszalny. Że Jałta ustaliła strefy wpływów. Tak
zresztą uważał cały świat, a rok 1956 na Węgrzech i 1968 w
Czechosłowacji był kolejnym tego potwierdzeniem.
Byliśmy więc realistami, ale wierzyliśmy, że trzeba budować i starać
się zmieniać to co złe. Zakładaliśmy, że chociaż zewnętrzny kostium, w
który wepchnięto Polskę jest nie do ruszenia, to można, i trzeba, kraj
reformować od wewnątrz. To nie były puste słowa, to nie była wymówka
karierowicza. Chcieliśmy zmieniać Polskę, poprawiać to, co możliwe,
poszerzać obszar swobody i przesuwać granice tego co dozwolone.
Otwierać Polskę na świat. Na Zachód, bo czuliśmy się częścią Zachodu.
Taki był ruch studencki, w którym Józef Oleksy zaczął swoją
działalność publiczną. Otwarty, krytyczny i de facto – pluralistyczny.
Do legend przeszedł wielki portret św. Józefa, który wisiał w
akademiku nad jego łóżkiem. Ruch Młodych Pracowników Nauki w ramach
ZSP, który tworzył Oleksy był miejscem, w którym nie tylko dyskutowano
o Polsce, obecnej i przyszłej, ale i pracowano nad projektami reform.
Warto o tym mówić, bo nie byłoby sukcesu III RP, gdyby nie tamte
działania, tamte przemyślenia i projekty, a także tamci ludzie, którzy
tak znakomicie wpisali się w Polską transformację.
Wtedy go poznałem. Zbliżył nas przełom roku 1989, i czas Okrągłego
Stołu. Oleksy, tak jak wielu z nas dostrzegał w pieriestrojce
olbrzymią szansę na zmianę pozycji Polski. Bardzo więc byliśmy w
procesie Okrągłego Stołu zaangażowani, zależało nam na sukcesie, na
tym, by iść jak najdalej. Okrągły Stół był wydarzeniem epokowym w
historii nie tylko Polski, ale i Europy, powiedziano na jego temat już
niemal wszystko, zbadano każdy dokument, każdą minutę rozmów. Ale w
tych wszystkich pracach wciąż niedoceniany jest jeden element – z
jakimi intencjami poszczególne grupy szły do Okrągłego Stołu.
My, mówię o Józefie, o sobie, o wszystkich, którzy później budowali
Socjaldemokrację Rzeczpospolitej Polskiej, widzieliśmy te obrady jako
szansę przeskoczenia na drugi brzeg. Nie chcieliśmy starej Polski,
chcieliśmy zmiany, ale też wiedzieliśmy, że ta zmiana musi dokonywać
się ewolucyjnie, stopniowo, krok po kroku. Że to jest – jak to później
określił Tadeusz Mazowiecki – stąpanie po kruchym lodzie. Oleksy był
ważną postacią Okrągłego Stołu, i był wśród tych, którzy tę zmianę
przeprowadzali. Był też w tej grupie, która zakładała Socjaldemokrację
Rzeczpospolitej Polskiej, która zamykała działalność PZPR. Pamiętam,
jak wtedy wahał się, mówił, że chyba czas skończyć z polityką, był po
doktoracie, rozważał karierę naukową. Miał dobre propozycje. Ale
został. Bo wiedział, wiedzieliśmy, że nowa Polska, do której powstania
przykładamy rękę, wymaga nowej lewicy. I wspólnie zaczęliśmy tworzyć
Socjaldemokrację Rzeczpospolitej Polskiej, która miała realizować
nasze marzenia o Polsce wolnej, otwartej na świat, gospodarnej,
racjonalnej. Ale też takiej, która nie zapomni o swojej przeszłości.
Która będzie potrafiła docenić tych, którzy ciężko pracowali w Polsce
Ludowej, która będzie potrafiła, bez ideologicznych uprzedzeń patrzeć
na polską historię, na wybory które podejmowały miliony Polaków.
Z miliona do nowej partii przystąpiło kilka tysięcy osób.
Zaczynaliśmy, jako niewielka grupa, której nie dawano żadnych szans.
Sugerowano, żebyśmy dołączyli do innych, przekonywano, że nasz
elektorat wymiera. A on rósł! Także dzięki Józefowi, jego umiarowi,
zdolnościom polemicznym, wiedzy. W Sejmie III Rzeczpospolitej rozkwitł
jego talent. Talent negocjatora, talent osoby potrafiącej przełamywać
bariery, a przede wszystkim oddanej ojczyźnie. W tych chwilach, gdy
obrażano nas, spychano do getta, odmawiano prawa do pełnoprawnego
udziału w życiu publicznym, był dla wielu ważnym drogowskazem. Nie
nosił w sobie urazów, konsekwentnie budował fundamenty naszych
przyszłych sukcesów.
Nie byliśmy kłótliwi, byliśmy kompetentni, obliczalni, potrafiliśmy
wspierać mądre działania rządu. Byliśmy prodemokratyczni,
proeuropejscy, staraliśmy się być nowoczesną, zachodnioeuropejską
socjaldemokracją. Nasze wyborcze zwycięstwo w roku 1993 to w wielkim
stopniu była również jego zasługa. Ale czasy po tym zwycięstwie były
dla niego i dla naszej formacji okresem najwyższej próby.
Był marszałkiem Sejmu, i pełnił tę funkcję znakomicie. To on zbudował
autorytet Marszałka Sejmu i Sejmu w społeczeństwie. Zresztą powtarzał
to często – miałem wysokie wyobrażenie o prestiżu należnym polskiemu
Sejmowi, i starałem się godnie reprezentować go w kraju i za granicą.
Tym większy należy mu się szacunek, że zdecydował się, w wyniku
kryzysu rządowego, objąć w marcu 1995 roku funkcję premiera rządu RP.
Dziennikarze policzyli – w jego expose słowo „gospodarka” padło 23
razy, „praca” – 16 razy, „Europa” – 9.
Wspominając tamte czasy, mówił niedawno: „Nieszczęście polegało na
tym, że myśmy za wcześnie zdobyli władzę, nie mając własnej doktryny
gospodarczej. Mając garb przeszłości, czy ktoś chciał czy nie. Chcąc
być lewicą, a jednocześnie budować kapitalizm, za którym się
opowiedzieliśmy, popierając Plan Balcerowicza. To były wyzwania! Żeby
prowadzić rząd, który ma budować kapitalizm, a jednocześnie zachować
wizerunek lewicowy”.
To mu się również udało. Czas jego premierowania to czas wzrostu
gospodarczego, sięgającego 7 procent. I hasła „produkcja rośnie,
inflacja spada”. Bolesne reformy staraliśmy się uczynić bliższymi
ludzi, bardziej dla nich znośnymi. Przyspieszyły też negocjacje
związane z wejściem Polski do NATO. Ruszyliśmy również twardo do Unii
Europejskiej. Oleksy był w to bardzo zaangażowany. Mówił w Sejmie:
„Członkostwo w NATO, Unii Europejskiej i Unii Zachodnioeuropejskiej,
rozwijanie dobrych stosunków z sąsiadami, uczestnictwo we współpracy
regionalnej – to cele, które jako lewica zawsze wspieraliśmy,
opowiadając się za Polską otwartą, czerpiącą z dorobku innych narodów
i wnoszącą do życia międzynarodowego własne przemyślenia i oceny.
Członkostwo w NATO i Unii Europejskiej jawi się dla Polaków nie tylko
jako najlepszy sposób zapewnienia bezpieczeństwa i gospodarczego
wzrostu, ale także jako sprawiedliwość dziejowa i ostateczne
przezwycię-żenie politycznego i gospodarczego podziału kontynentu po
II wojnie światowej, podziału, na który nie mieliśmy wpływu, podziału,
który trwał do roku 1989, kiedy to wraz z »jesienią ludów« i upadkiem
muru berlińskiego powstała nowa międzynarodowa rzeczywistość”.
Poczucie polskiej racji stanu było wyznacznikiem naszych poglądów i
zachowań. Nasze studenckie marzenia o Polsce w Europie,
materializowały się na naszych oczach, i przy naszym udziale. To były
dobre dni. A potem przyszły udane dla lewicy wybory prezydenckie. A
zaraz po nich straszliwe oskarżenie, którego Józef Oleksy padł ofiarą.
Pamiętam dramat tamtych dni. I pamiętam jak mężnie znosił oszczercze
oskarżenia, najbardziej straszne jakie mogą spotkać Polaka, polskiego
patriotę. To był cios bezpośrednio w niego, ale i w całą naszą
formację. Za moment mieliśmy zasiąść obok Siebie na ławie oskarżonych.
Zniósł to w sposób budzący najwyższy szacunek. Gorzką satysfakcją jest
to, że po wielu, wielu latach ci którzy przygotowywali tę operację,
powiedzieli spóźnione „przepraszam”.
Z tej bitwy Józef wyszedł obolały, ale przecież nie pokonany. Zachował
wiele sił. Już jako przewodniczący SdRP doprowadził w roku 1996 do
przyjęcia jej do Międzynarodówki Socjalistycznej. To on zakończył
drogę, którą rozpoczęliśmy w styczniu 1990 roku. Drogę na Zachód,
gdzie staliśmy się partnerami Tony Blaira, Felipe Gonzaleza, Gorana
Perssona, czy Niemieckich Socjaldemokratów.
A potem pamiętam go z prac Konwentu Europejskiego, który pod
przewodnictwem Valery’ego Giscarda d’Estaing przygotowywał projekt
konstytucji europejskiej. Było tam ponad 100 polityków z 25 państw,
toczyły się obrady zgodnie z zasadą konsensusu. Wymagały narad,
negocjacji, a Oleksy odgrywał w nich ważną rolę, był w grupie
reformatorów, którzy chcieli tej konstytucji, która nie została
niestety przyjęta a dzisiaj widzimy, że przydałaby się nam,
zwiększając skuteczność procesu decyzyjnego Unii i czyniąc Unię
bardziej demokratyczną. To był trudny okres dla Europy – która wtedy
poszerzała się do 25 państw i szukała formuły, pozwalającej uniknąć
obaw zachodnich społeczeństw przed tą wielką zmianą. Przed przyjęciem
tych, nieznanych często, państw z Europy środkowowschodniej. W tym
samym czasie, w polskiej polityce pojawili się przeciwnicy naszego
wejścia do Unii. Straszyli nas „porzuceniem Boga”, „niemiecką
dominacją”, „wykupieniem Polski”. Oleksy był w gronie tych,
najbardziej inteligentnych, zdeterminowanych polemistów, którzy
przekonywali, że Unia Europejska jest naszą wielką szansą i to my
będziemy tymi, którzy mogą nadawać, czy współtworzyć jej przyszłość i
politykę. Polska lewica w tym okresie próby zdała egzamin przed
historią, w dużym stopniu dzięki Józefowi Oleksemu. Po jego śmierci
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schultz, przesłał na
ręce rodziny wzruszający i osobisty list. Napisał: „Józef Oleksy miał
dwa znaczące wyznaczniki w życiu – sprawiedliwość społeczną i Polskę.
Służył obu celom z niezachwianą wytrwałością, odgrywając zarazem
znaczącą rolę w tworzeniu lewicy w Polsce po 1989 roku. Zawsze dążył
do znajdywania argumentów jednoczących, a nie dzielących ludzi nie
zważając na fakt z której strony politycznego spectrum pochodzili.
Miałem szczęście spotkać Józefa Oleksego wielokrotnie, był on
niezmiennie przekonany, że silna Polska XXI wieku, mogła zaistnieć
jedynie w ramach silnej Unii Europejskiej. Przyczynił się istotnie do
współtworzenia historii postkomunistycznej Polski, którą wszyscy
dobrze znamy jako wielki sukces.” Gdy Józef po odszedł po ciężkiej
chorobie, żegnaliśmy naszego przyjaciela, wybitnego polityka,
Marszałka Sejmu, Premiera rządu RP, Przewodniczącego Socjaldemokracji
RP, Członka Konwentu Europejskiego....
Funkcji, pełnił bardzo wiele...
Ale niezależnie od każdej z nich, był przede wszystkim Józefem
Oleksym... Człowiekiem ciepłym, mądrym, uroczym gawędziarzem, który o
sobie mówił: „mam język barwny, czasami zbyt barwny, i czasami się
nadziewam”.
Jego mądrych rad i tego barwnego języka bardzo nam brakuje. Brakuje
nam Józefa Oleksego.
Aleksander Kwaśniewski
Fragment wstępu, „JÓZEF OLEKSY – Niepublikowane wspomnienia, wywiady,
materiały do biografii”, Czuchnowski W., Perzyna Ł. (red.), Wyd.
Komitet Honorowy im. Nagrody Józefa Oleksego, Warszawa 2016