< Powrót do publikacji publikacje ikona
23 Kwietnia 2019

Demokracja w praktyce

Czyli jak pracuje Sejm, Jak prowadzić obrady?

Najważniejszym punktem obrad Sejmu jest Prezydium składające się z marszałka i wicemarszałków oraz Konwent, w którym obok Prezydium uczestniczą przewodniczący klubów poselskich. Dziś jest tego 25 osób. Tu wszystkie decyzje muszą zapadać w trybie konsensusu, ale debatuje się jedynie o programie obrad Sejmu, o toku spraw. O tym, „jak”, a nie „co”. Z tym że ustalenia Konwentu nie są wiążące dla Sejmu, podlegają głosowaniu. Mają tylko ten plus, że jak Prezydium w porozumieniu z Konwentem Seniorów coś proponuje, to powinno przejść, bo w Konwencie zasiadają szefowie klubów. Zakłada się, że każdy z nich z Konwentu idzie na klub, ale nie musi przekonać klubu i zawsze z sali może paść wniosek przeciwny, tym bardziej że w kwestiach formalnych tyczących porządku obrad zawsze obowiązuje zasada: jeden głos „za” i jeden „przeciw”. Tak było na przykład w trakcie odwoływania rządu Olszewskiego, kiedy Prezydium Sejmu dogadało się, żeby przemówienia w imieniu klubów trwały 15 minut, a Jacek Merkel z KLD zgłosił wniosek formalny ograniczający je do 5 minut, prowadzący obrady marszałek ten wniosek przegłosował i po godzinie przemówień już nie było Olszewskiego. Rola prowadzącego obrady w Sejmie jest niesłychanie ważna. Przede wszystkim prócz dużej wiedzy i kultury osobistej musi mieć silny charakter pozwalający przeciwstawić się uznanym autorytetom, nawet tym z własnego ugrupowania. Tu takim dość pozytywnym przykładem jest Dariusz Wójcik z KPN, któremu owszem, często się wszystko miesza i który nie panuje nad trybem głosowań, ale potrafi być zdecydowany.

15. posiedzenie Sejmu, 21 maja 1992 roku.
Projekt ustawy o ratyfikacji Układu Europejskiego ustanawiającego stowarzyszenie między RP a Wspólnotami Europejskimi


Wicemarszałek Dariusz Wójcik: „(…) Dlatego też wniosek posła Leszka Moczulskiego jako niezgodny z regulaminem nie może być przez Izbę rozpatrzony (oklaski) (…)”.
Poseł Mirosław Lewandowski: „W sprawie tej wykładni, która została przedstawiona”. „Przepraszam bardzo, panie pośle, w sprawie wykładni dyskusja została zamknięta. Taki jest regulamin. Proszę…”.
„Formalna sprawa to nie jest prawidłowa wykładnia regulaminu”.
„Panie pośle! Proszę spojrzeć w art. 36 ust. 2”.
„Chcę powiedzieć, że nie jest to prawidłowe…”.
„Panie pośle, proszę zająć miejsce. Panie pośle, odbieram panu głos. Panie pośle, proszę nie prowadzić ze mną dyskusji w tej sprawie”.
(Poseł Mirosław Lewandowski opuszcza mównicę, oklaski).
Nie da się ukryć, że jednak najważniejsze są możliwości manipulowania i sterowania salą. Na przykład jeden marszałek dopuści dalszą dyskusję i uzupełnienia wniosków formalnych, inny tego nie zrobi. Jeden odbierze głos, kiedy poseł będzie mówił nie na temat lub w sposób nieobyczajny, inny „przypadkowo” nie zapanuje nad salą – tak było na przykład w czasie debaty nad stanem wojennym, kiedy ten sam Wójcik pozwolił Moczulskiemu obrazić lewą stronę sali. Marszałek może też wykreślić tekst ze stenogramu i przerwać obrady, jeśli uzna, że prowadzone są w sposób niemerytoryczny.



8. posiedzenie Sejmu, 15 lutego 1992 roku.
Sprawy formalne

Wicemarszałek Andrzej Kern: „Ponieważ jestem odpowiedzialny za to, żeby ustawy, które są przedmiotem obrad, były uchwalane w maksymalnie dobrej atmosferze, (…) stwierdzam, że w tej sytuacji niemożliwe jest przeprowadzenie głosowania. (…) Zamykam obrady Sejmu”.
Głosy z sali: „Protest, skandal. (…) Laska, nie było laski, ogłoszenia, protest”.
Poseł Marek Jurek: „Składamy wniosek o imienne sprawdzenie listy obecności. To jest jedyny wniosek w tej sytuacji…”. „Proszę państwa! Bardzo proszę o niezabieranie głosu.
(Głosy z sali: „Dlaczego?”). „Proponuję, żeby wszystkie kluby zreflektowały się trochę. To, co się działo tutaj przez kilka godzin, naprawdę nie powinno mieć miejsca (…)” (wicemarszałek Andrzej Kern trzykrotnie uderza laską marszałkowską).
Poseł Marek Jurek: „Są kluby, które nie muszą się reflektować. Odwołamy marszałka”.
Głos z sali: „Chcemy pracować, panie marszałku. A oświadczenia? Skandal!”.
Zabawnych sytuacji proceduralnych w Sejmie nie brakuje. Marszałek Andrzej Kern znany jest z upodobania do swoistego anegdotycznego rozładowywania napięć. Na ogół wszystkim się to podoba. Irytuje się tym najczęściej profesor Geremek. Afera z córką bardzo Kernowi zaszkodziła w opinii posłów. W końcu jego prywatna sprawa stała się przesadnie publiczną.
Marszałek prowadzący obrady musi być czasem uparty, bo pod naporem różnych wniosków formalnych i przy wpychaniu się posłów na trybunę mógłby się zagubić.
Dwóch wicemarszałków prowadzi obrady beznamiętnie: Jacek Kurczewski z KLD i Dariusz Wójcik z KPN. Barwność postaci Henryka Bąka (inżyniera, prawnika, prezesa mikołajczykowskiego PSL) przyprawia salę o wybuchy wesołości, bo czasami prowadzi obrady nieudolnie; jak wójt w gminie. Typowy przykład kariery z klucza. Projektodawca zasady nieliczenia do wymaganej większości głosów wstrzymujących się.
Józef Zych jest powszechnie uważany za najsprawniejszego, choć czasem zdarza mu się speszyć i coś poplątać. Marszałek Sejmu Wiesław Chrzanowski zaskoczył wielu tym, że na pełnioną funkcję nie przenosi krzywd z przeszłości i uzasadnionych urazów. Stara się być legalistą sejmowym i często sprawia wrażenie bezstronnego. Skromny i uczciwy.

Ile jest czasu?

Najczęstszy sposób manipulowania to manipulacja czasem. Dzieje się tak dlatego, że marszałek prowadzący udziela głosu według kolejności zgłoszeń. Teraz jednak funkcjonuje metoda podziału limitu czasowego na kluby. Zresztą ciągle są kłótnie o to, czy czas jest dokładnie mierzony. Pomóc mają innowacyjki techniczne:



10. posiedzenie Sejmu, 5 marca 1992 roku.
Projekt uchwały w sprawie zmiany tymczasowego regulaminu Sejmu RP

Poseł Andrzej Kern: „(…) Dodatkowym elementem limitowania czasu będzie ten ekranik, który znajduje się tutaj, przy pulpicie, i sygnalizuje, że czas upłynął. Oczywiście są jeszcze inne metody limitowania czasu czy stosowania pewnych zasad. (…) Jedna z francuskich firm ubezpieczeniowych w trosce o zdrowie swoich klientów, a bardziej o własne pieniądze, montuje w ubezpieczonych samochodach taki ekranik telewizyjny, na którym przy przekraczaniu prędkości 100 km/h pojawiają się słowa pieśni „Idę do ciebie, Panie”, przy przekraczaniu 130 km/h słowa „Biegnę do ciebie, Panie”, a przy przekraczaniu 150 km/h pojawia się św. Krzysztof, który mówi: „Powiadomiłem szefa, że nie biorę za ciebie żadnej odpowiedzialności”. Nim dorobimy się takiego urządzenia, wystarczy patrzeć na ten ekran, który jest przy pulpicie”. No tak, ale Kern jako marszałek prowadzący zachowuje się jak disk dżokej na dyskotece z laserowymi bajerami. Czasami jednak są prostsze sposoby na wydłużenie czasu przemówień.



9. posiedzenie Sejmu, 26 lutego 1992 roku.
Założenia polityki społeczno-gospodarczej na1992 rok

Wicemarszałek Jacek Kurczewski: „Jeśli nie interweniowałem zdecydowanie, to tylko dlatego, że poseł Boni wspomniał ciężki los profesorów uniwersytetu”. Nie zawsze jednak się to udaje.



8. posiedzenie Sejmu, 14 lutego 1992 roku.
Dyskusja nad informacją ministra sprawiedliwości oraz projektem uchwały w sprawie przeciwdziałania zjawiskom patologii w gospodarce oraz korupcji

Wicemarszałek Andrzej Kern: „Panie pośle, (…) wyczerpał już pan limit czasu”.
Poseł Marek Markiewicz („Solidarność”): „(…) chciałbym zwrócić uwagę, że w tej samej sprawie pan marszałek przerwał wczoraj posłowi Serafinowi, co tylko uzasadnia moją uwagę na ten temat” (wesołość na sali).
Wicemarszałek Andrzej Kern: „Wyjaśniam, że panu posłowi Serafinowi dodałem cztery minuty, ponieważ zarzucał mi w przeszłości, że go traktuję stronniczo. Ponieważ pan poseł nigdy mi nie zarzucał, że traktuję pana stronniczo, nie widziałem powodu, żeby panu te minuty dorzucać” (wesołość na sali).

Co zrobić z frekwencją?

Postronni obserwatorzy Sejmu wściekają się często, że sala świeci pustkami. Owszem, to wkurza, nawet niektórych posłów.



9. posiedzenie Sejmu, 26 lutego 1992 roku.
Założenia polityki społeczno-gospodarczej na1992 rok

Poseł Bohdan Pilarski (PSL „Solidarność”): „(…) Rad jestem, że mogę przemówić w tak doborowym składzie naszego parlamentu. Rzeczywiście ci państwo, którzy pozostali, tworzą tę awangardę Sejmu” (wesołość na sali, oklaski).
Nie jest najprzyjemniej, kiedy się przemawia do pustej sali. Faktycznie bowiem zasadnicza praca Sejmu odbywa się w komisjach. Są tak zwane duże komisje (przedstawiciel każdego klubu plus duże kluby według parytetu), średnie komisje (jeden na dwudziestu członków klubu) oraz małe komisje (do nich deleguje członków tylko osiem dużych klubów). Z tym oczywiście wiąże się kwestia pieniędzy: przewodniczący komisji otrzymuje dodatkowo 20 procent diety, a wiceprzewodniczący 15 procent. Na szczęście Sejm podjął decyzję o odmrożeniu diet. Im będą one niższe, tym częściej posłowie będą biegać za zarobkiem, zamiast zajmować się pracą w komisjach.
Składy komisji wynikają z klucza politycznego, a przy komisjach nadzwyczajnych zawsze trwa bój o to, kto będzie miał ile miejsc. Gorzej, że później, już w wybranej komisji, często brakuje kworum. Zapanowała więc praktyka, że nie zadaje się pytania na temat kworum i głosuje się „sondażowo”. To jednak działa tylko do momentu, gdy ktoś nie zada pytania o kworum – czasami bowiem pewne grupy posłów świadomie nie przychodzą na posiedzenie albo w nim uczestniczą, ale nie biorą udziału w głosowaniu, żeby brakowało kworum.
Tak działo się przy omawianiu traktatu o Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej. Debatowało pięć połączonych komisji. Pełna Sala Kolumnowa, wszystko już przedyskutowane i Geremek dąży do przegłosowania projektu uchwały Sejmu. Wtedy odzywa się Andrzej Sielańczyk z UPR: „Przepraszam, odnoszę wrażenie, że na sali nie ma kworum”. Geremek próbuje mataczyć, powołuje się na listę obecności (często na liście jest kworum, a fizycznie go nie ma), ale włącza się Marek Jurek i mówi, że lista obecności nie decyduje, kiedy wniosek pada w trakcie głosowania. Geremek został zmuszony do przerwy i do odczytania listy obecności.
Funkcjonuje zasada, że kiedy obradują połączone komisje, to musi być kworum w każdej komisji. Wtedy nie było kworum i posiedzenie przerwano.
Tak samo dzieje się przy głosowaniach plenarnych Sejmu. Ze względu na skuteczność pracy istotne jest nie to, żeby sala była pełna w trakcie debaty, ale żeby była pełna w czasie głosowań. Zresztą właśnie dlatego w wielu innych parlamentach wprowadzono ich stałe terminy.
U nas, w poprzedniej kadencji, żeby jako tako zdyscyplinować posłów, przyjęto podpisywanie listy rano i po południu. Potem wprowadzono zasadę usprawiedliwień pisemnych (w poprzedniej kadencji nawet trzykrotnie sprawdzano listę obecnych i też nic nie pomagało). Teraz więc w projekcie regulaminu wpisano zasadę potrącania 10 procent diety za nieobecność, ale oczywiście w głosowaniu to nie przeszło.
Tym bardziej że podobnie jak i w komisjach branie lub niebranie udziału w głosowaniu pozostaje elementem normalnej gry parlamentarnej. Są tacy, którzy to rozwiązują prostacko: poseł inaczej podnosi rękę, a inaczej naciska przycisk.
Najczęściej jednak nie bierze się udziału w głosowaniu, żeby nie było kworum i przeciwnicy nie mogli przepchać swojej koncepcji.



14. posiedzenie Sejmu, 6 maja1992 roku.
Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego dotyczące ustawy o wynagrodzeniach w sferze budżetowej i ustawy emerytalnej

Wicemarszałek Józef Zych: „(...) Przechodzimy zatem do głosowania (...), przed przystąpieniem do głosowania sprawdzimy stan techniczny urządzenia do liczenia głosów. Bardzo proszę o naciśnięcie przycisków (265)”.
Głosy z sali: „Urządzenie nie działa, jest więcej osób na sali”.
„Przepraszam, zostanie na chwilę wyłączone. Proszę o naciśnięcie przycisków”. (Poruszenie na sali) „Bardzo przepraszam, proszę ponownie nacisnąć przyciski”. (Poruszenie na sali) „Nie rozumiem”.
(Głosy z sali) „Nie gaśnie, nadal nie gaśnie, panie marszałku, to jest celowe działanie nieczynne”. „Bardzo przepraszam, proszę jeszcze raz nacisnąć (336). Stwierdzam, że w posiedzeniu bierze udział wymagana liczba posłów”.
Głosy z sali: „Jest więcej (…)”.
„Wysoki Sejmie! Zarządzam (…) liczenie głosów przez posłów sekretarzy – bez użycia urządzenia elektronicznego do obliczania głosów”.
Czasami jednak na sali panuje już takie rozprężenie, że posłowie, za przeproszeniem, palcem do przycisku trafić nie mogą.



8. posiedzenie Sejmu, 15 lutego 1992 roku.
Sprawy formalne


Wicemarszałek Henryk Bąk: „Proszę wszystkich na salę. Zobaczymy, czy jest kworum (wesołość na sali). Sprawdzamy, czy jest kworum. Proszę panie posłanki i panów posłów o naciśnięcie przycisku (wesołość na sali). Jeszcze raz wszystkich proszę o naciśnięcie przycisku, bardzo zdecydowanie proszę nacisnąć, bo inaczej…” (wesołość na sali) (oklaski).
„No jeszcze raz proszę o to, aby jednocześnie… Na pewno zadziała aparat elektryczny (wesołość na sali). Proszę, już kończymy, zaraz będziemy mieć… (…) Niestety, nie ma kworum”.
Równie często nie ma żadnej gry politycznej, posłowie nie są zmęczeni, tylko po prostu nawala elektronika.



15. posiedzenie Sejmu, 22 maja 1992 roku.
Sprawozdanie komisji regulaminowej i spraw poselskich w sprawie protestów wniesionych przeciwko wyborowi posłów oraz stwierdzenia ważności wyboru posłów


Poseł Stefan Niesiołowski (ZChN): „Wniosek formalny (…), chciałbym zaproponować, żeby głosować nie przy pomocy urządzenia do głosowania, tylko aby sekretarze przeliczyli głosy, ponieważ urządzenie jest niesprawne (…)”.
Wicemarszałek Sejmu Andrzej Kern (PC): „(…) Żeby nie było żadnych wątpliwości, poddam ten wniosek pod głosowanie (…)”.
Poseł Anna Urbanowicz (UD): „Mam tylko pytanie, jak za pomocą w założeniu niesprawnego urządzenia do głosowania mamy przegłosować ten wniosek? ”(oklaski).
Wicemarszałek Sejmu Andrzej Kern: „Jest to jedno z tych pytań, na które nie zawsze do końca można odpowiedzieć. (…) Kto jest za wnioskiem pana Stefana Niesiołowskiego, proszę podnieść rękę i przycisnąć przycisk (…)”.

Jak przemawiać?

Oczywiście są uznani mistrzowie sejmowej retoryki. Zazwyczaj są to od razu polityczni liderzy klubów, siedzący w pierwszych rzędach, na których orientują się pozostali członkowie klubu. Oni zazwyczaj nawet nie muszą dokładnie słuchać tego, co się dzieje na sali, by wiedzieć, jak głosować. Często jednak zdarza się, że poseł nie wie, za czym głosuje. Jak się ma 16 punktów porządku dziennego i posła nieprzygotowanego do czytania stosu materiałów, to nic dziwnego, że głosuje na wyczucie albo patrzy na innych, zwłaszcza kiedy się spóźni. Spotkania klubów odbywają się po to, żeby wszyscy wiedzieli, jakie zająć stanowisko. Są głosowania prestiżowe, w których uzewnętrznia się polityczna rywalizacja ugrupowań i różnice programowe. Wtedy kluby przyjmują nawet dyscyplinę głosowania.
Do tych niekwestionowanych liderów i mówców oczywiście należą: Stefan Niesiołowski, Henryk Goryszewski (ZChN), Leszek Moczulski wraz z Krzysztofem Królem (KPN), Bronisław Geremek, Jan Rokita, Jacek Kuroń, Kazimierz Michał Ujazdowski i Jacek Taylor (UD), Ryszard Bugaj, Aleksander Małachowski (Unia Pracy), Lech Mażewski, Witold Gadomski (KLD), Jarosław Kaczyński i Jacek Maziarski (PC), Marek Markiewicz („Solidarność”), a od nas między innymi Olek Kwaśniewski, Włodek Cimoszewicz i Jerzy Jaskiernia.
Są też oczywiście przemawiające oszołomy: Antoni Czajka z Partii X, Kazimierz Świtoń – niezrzeszony – i przede wszystkim poseł Janusz Korwin-Mikke z Unii Polityki Realnej, który jest niewątpliwie w sposób niezamierzony najbardziej groteskową postacią Sejmu.
I on, i wielu innych wyraźnie – pomimo wszelkich deklaracji – przemawia bardziej do wyborców niż po to, żeby przekonać kogoś na sali. Czasami nie jest to nawet ukrywane.



9. posiedzenie Sejmu, 26 lutego 1992 roku.
Założenia polityki społeczno-gospodarczej na 1992 rok


Poseł Władysław Reichelt (KLD): „Panie marszałku! Wysoka Izbo! Telewidzowie i radiosłuchacze!” (poruszenie na sali).
Poseł Janusz Korwin-Mikke (UPR): „(…) transmisje telewizyjne powodują, że posłowie mówią bardzo często do wyborców, a nie do kolegów z sali. Uważam, że powinniśmy mówić do parlamentarzystów. (…) Gdyby telewizja była w rękach tych, którzy obiektywnie pokazują wystąpienia najbardziej słuszne, ciekawe merytorycznie, a nie wystąpienia słusznie polityczne, oczywiście bym się pod tym obiema rękami podpisał”.

Jak się kłócić?

Sejm poprzedniej kadencji był nieskończenie bardziej barwny i kłótliwy. Powodów było wiele – formalnym pozostawało to, że istniało coś takiego jak ad vocem, czyli natychmiastowa replika po czyimś wystąpieniu. Stąd też te rozliczne kłótnie Niesiołowskiego i Anny Dymowskiej. Dziś Niesiołowski jest o wiele bardziej spokojny i stateczny. Coraz rzadziej wybucha na trybunie (choć jak widać poniżej i on potrafi zamącić co niemiara). Zlikwidowano ad vocem (choć jak widać poniżej, czyni się wyjątki, a prócz tego poseł zawsze może złożyć oświadczenie osobiste), ale szczerze mówiąc, wcale w znaczący sposób nie usprawniło to pracy Sejmu.



15. posiedzenie Sejmu, 22 maja1992 roku.
Praw Człowieka i Podstawowych Wolności (I czytanie)


Poseł Zbigniew Siemiątkowski (SLD): „(…) Największe zagrożenia dla praw człowieka w dzisiejszej Polsce wypływa z ofensywy nowego fundamentalizmu, tym razem katolickiego, reprezentowanego przez hierarchię kościelną, jak i, niestety, przez władze państwowe.
Poseł Stefan Niesiołowski (ZChN): „To jest bezczelność (…)”.
Wicemarszałek Sejmu Andrzej Kern (PC): „Panie pośle Niesiołowski! Proszę nie przeszkadzać. Może się pan zapisać do głosu i polemizować z trybuny”.
Poseł Zbigniew Siemiątkowski: „Dziękuję bardzo. (…) Wyrażam nadzieję, że ratyfikowana przez nas konwencja nie będzie martwym zapisem w III RP”.
Poseł Stefan Niesiołowski: „Na Kubę!”.
Wicemarszałek Sejmu Andrzej Kern: „(…) Proszę o spokojne przyjmowanie tego, co się mówi. Niepotrzebne są…”.
Poseł Stefan Niesiołowski: „Zdrowy rozsądek jest obrażany!”.
Wicemarszałek Sejmu Andrzej Kern: „Panie pośle! Ma pan prawo z tym polemizować, natomiast proszę nie wznosić żadnych okrzyków (…)”.
No i największa pyskówka w Sejmie:



7. posiedzenie Sejmu, 1 lutego 1992 roku.
Projekt uchwały w sprawie uznania decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego za nielegalną


Poseł Izabella Sierakowska (SLD): „(…) człowiek z »Solidarności« represjonowany w czasie stanu wojennego, pan Jakub Kopeć, autor książki »Dossier generała«, mówi: »Prędzej czy później Polacy znajdą generałowi Jaruzelskiemu miejsce na Wawelu obok marszałka«” (wesołość na sali).
Poseł Bohdan Pilarski (PSL „Solidarność”): „(…) odpowiem krótko pani posłance Sierakowskiej, która proponuje generałowi Jaruzelskiemu miejsce na Wawelu. Pani posłanko, czy nie za bardzo się pani spieszy, wszak my nie nastajemy na życie generała, niechże sobie żyje szczęśliwie” (wesołość na sali, oklaski).
Poseł Andrzej T. Mazurkiewicz (KPN): „(…) jeszcze jedna uwaga do pani poseł Sierakowskiej. Z tym pogrzebem generała Jaruzelskiego to się troszkę pani pospieszyła, niestety, byłoby to zbyt wczesne. Nie chcemy chować generała za życia, chcemy z nim jeszcze parę spraw załatwić” (oklaski).
Poseł Izabella Sierakowska: „Proszę o głos, panie marszałku”
Wicemarszałek Henryk Bąk: „Czy pani w sprawie formalnej?”.
Poseł Izabella Sierakowska: „Ad vocem”.
Wicemarszałek Henryk Bąk: „Ad vocem? Pani posłanko, jeśli wprowadzimy ad vocem, to do rana nie skończymy” (oklaski).
Poseł Izabella Sierakowska: „Panie marszałku, ja muszę, bo po raz trzeci tutaj…”.
Wicemarszałek Henryk Bąk: „Pani posłanko, tylko dwie minuty”.
Poseł Izabella Sierakowska: „(…) Polacy znajdą generałowi Jaruzelskiemu miejsce na Wawelu obok marszałka”. To powiedział pan Kopeć. Nie jest to żaden mój wniosek, a generałowi życzę wielu, wielu lat życia (…)”.
Poseł Jan Rulewski („Solidarność”): „(…) rzeczywiście opowiadałbym się za tym, żebyśmy już przestali się znęcać nad nieścisłościami w wypowiedzi posłanki Sierakowskiej. Proponowałbym przyjąć taką kompromisową formułę, że jeśliby ktokolwiek popierał wniosek o przeniesienie czy też przejście generała Jaruzelskiego na Wawel, to jednak pod jednym warunkiem, żeby faworytą królewską została właśnie posłanka Sierakowska” (wesołość na sali).
Poseł Izabella Sierakowska : (wskazując ręką na czoło): „Trzeba mieć tu, panie pośle”.
Poseł Jan Rulewski: „Dziękuję bardzo, rzeczywiście coś tu mam” (poseł Rulewski wskazuje ręką na czoło).

Jak pytać?

Interpelacje i zapytania poselskie w tej kadencji wyglądają skandalicznie. Zgodnie z prawem odpowiedź na interpelację ma być udzielona najpóźniej w ciągu 21 dni, a na zapytanie poselskie w ciągu 48 godzin. Zapytania dotyczą pilnych bieżących spraw, interpelacje – problemowych. Na interpelację można uzyskać odpowiedź pisemną. Tu też Prezydium może manipulować: na drażliwą sprawę może odpowiadać pisemnie. Przy odpowiedzi na interpelację dodatkowe pytania może zadawać każdy poseł, przy zapytaniach tylko poseł, który zadał pytanie, może zadać jedno dodatkowe.
Skandal polega na tym, że na przykład zapytania leżą dwa, trzy miesiące – po prostu Prezydium jest niewydolne i nie nadzoruje opieszałych ministerstw. Faktem jest, że posłowie masowo produkują zapytania i interpelacje. Jest już 60 zaległych, a na każdej sesji przeznacza się na to dwie godziny. .
Wnieśliśmy postulat, żeby w nowym regulaminie wprowadzić zasadę: na początku sesji Sejmu jest godzina stawiania pytań i na tej samej sesji rząd odpowiada. Tak jest w każdym parlamencie. W głosowaniu nad nowym regulaminem sprawa przeszła, choć Piotr Nowina-Konopka usiłował zamącić. Oczywiście zawsze jest ryzyko, że zapytania i interpelacje składać będą także oszołomy:

Interpelacja do ministra sprawiedliwości w sprawie przeciwdziałania szerzeniu się pornografii w Polsce.

„Otrzymuję dużo listów z całego kraju w sprawie przeciwdziałania pornografii. (…) Społeczeństwo polskie oczekuje skutecznego przeciwdziałania szerzeniu się pornografii w Polsce.
Żądamy cenzury represyjnej wobec producentów, handlarzy i kolporterów materiałów pornograficznych. Stwórzmy u siebie prawdziwą Europę, chrześcijańską i prawą, a może kiedyś zachodnie państwa będą chciały do niej wejść”.

Warszawa, dnia 20 lutego 1992 r.
poseł Alojzy Szablewski

Jak zaprowadzić porządek na sali?

Czasami sytuacja jest już taka, że poseł pomimo rozlicznych upomnień nie chce się dostosować do wymagań prowadzącego obrady marszałka, a groźba wyłączenia mikrofonu została w tym Sejmie zrealizowana tylko parę razy. Trudno też liczyć, że ktoś będzie się szarpał z niesfornym posłem – można tylko wykreślić jego słowa ze stenogramu (tak na przykład było w przypadku, gdy Kazimierz Świtoń obrażał Lecha Wałęsę). Natomiast straż marszałkowska może być tylko do ochrony posłów.



9. posiedzenie Sejmu, 26 lutego 1992 roku.
Projekt uchwały w sprawie zmiany tymczasowego regulaminu Sejmu RP


Poseł Władysław Reichelt (KLD): „(…) Zgadzam się z czcigodnym posłem, że skoro chcemy, żeby straż marszałkowska wyprowadzała posłów, należałoby i areszt wprowadzić. Nie wyobrażam sobie, ilu strażników marszałkowskich musiałoby mnie wyprowadzić” (wesołość na sali, oklaski). Natomiast jeśli jakiś poseł zachowa się nieobyczajnie, to można poprzez Prezydium Sejmu zgłosić wniosek do komisji regulaminowej, która roztrząsa sprawy winy posłów. Formalnie może wiele: udzielić napomnienia, przy ostrzejszych sprawach nawet zgłosić wniosek o uchylenie immunitetu. A praktycznie? Dość powiedzieć, że w tej kadencji nie było żadnego upomnienia.
Nawet Moczulskiego komisja uniewinniła. Oświadczył po prostu, że nie obraził konkretnych ludzi, bo on się nie zwracał do lewicy siedzącej na sali (chociaż tak było!). Powiedział, że to pomyłka w stenogramie. Nie udało mu się w sądzie. Przegrał sprawę z powództwa SLD. Ma nas publicznie przeprosić, wpłacić 20 milionów na PCK i ponieść koszty procesu w wysokości 18 milionów. Już zdążył zbagatelizować wyrok (który jeszcze nie jest prawomocny).
No cóż, wszak nie ma definicji „wyrażenia nieparlamentarnego”, a tymczasem powinna ona objąć nie tylko zwroty ewidentnie obraźliwe, ale też bezmyślność i głupotę.
Stąd fala głupstw i pomówień czasami wzbiera w Sejmie bez granic… (…)


„JÓZEF OLEKSY – Niepublikowane wspomnienia, wywiady, materiały do biografii”, Czuchnowski W., Perzyna Ł. (red.), Wyd. Komitet Honorowy im. Nagrody Józefa Oleksego,
Warszawa 2016
Fragmenty wypowiedzi udzielonych przez Józefa Oleksego w 1992 r. dziennikarzowi tygodnika „NIE” Przemysławowi Ćwiklińskiemu. Był to projekt niedokończonej książki.

Powrót do publikacji